Psim zaprzęgiem przez Laponię

Podróż do Abisko była moim marzeniem od pierwszego roku studiów. O istnieniu tego miejsca dowiedziałam się z jednego z podręczników do nauki języka szwedzkiego, kiedy to jego główny bohater postanowił wybrać się tam na wycieczkę. Zaraz po lekcji pobiegłam sprawdzić na mapie, gdzie znajduje się to Abisko, o którym nigdy wcześniej nie słyszałam. Gdy zobaczyłam, że jest to jedna z najdalej wysuniętych na północ miejscowości w Szwecji, pomyślałam, że muszę się tam kiedyś wybrać. Kilka lat później dokonałam tego wraz z dwójką towarzyszy.

Dla wielu Abisko to zwykła, szwedzka wioska zamieszkana przez zaledwie osiemdziesiąt osób. Dla mnie jest to jednak wyjątkowe miejsce, z którym wiążę wiele niesamowitych wspomnień. Kilkoma z nich chciałabym się z Wami podzielić.

Miejscowość ta, położona około 195 km od Koła podbiegunowego północnego, jest przede wszystkim znana z obserwacji zorzy polarnej, której zobaczenie było jednym z celów wyprawy do Laponii. Oczekiwanie na pojawienie się głównej bohaterki wyjazdu postanowiliśmy urozmaicić sobie udziałem w psim zaprzęgu, co było niewątpliwie strzałem w dziesiątkę.

Kilka tygodni przed wyjazdem zarezerwowaliśmy tę atrakcję u jednej z lokalnych firm. Jednak do samego końca nie było wiadomo, czy uda się z niej skorzystać, gdyż tego roku roku zima wyjątkowo opóźniała swoje nadejście. Dzień przed ustalonym terminem dostaliśmy na szczęście informację, że ilość śniegu jest wystarczająca, a trasa została już przetarta przez psiaki.

 

Organizatorzy zadbali o nasz komfort i zanim ruszyliśmy w kilkugodzinną podróż po dzikiej Laponii, otrzymaliśmy specjalne kombinezony chroniące przed zimnem, sanie natomiast były pokryte skórą renifera.

Na początku z wielką chęcią wzięliśmy udział w przygotowaniu piesków do jazdy. Pomogliśmy m.in. przy zakładaniu uprzęży.

Psiaki same rwały się do drogi.

Po przygotowaniu zaprzęgu ruszyliśmy we wspaniałą podróż. Duktiga pojkar! (czyli “zdolni chłopcy”) – wołał często maszer (osoba prowadząca sanie).

 

Trasa wiodła przez bezkresny Park Narodowy Abisko.

Po drodze mijaliśmy inne psie zaprzęgi.

Pędziliśmy przez jeszcze nie do końca zamarznięte jeziora. 

W czasie podróży był zarówno czas na zabawę z naszymi czworonożnymi bohaterami…

…jak i na chwilę odpoczynku w tzw. tältkåta, w którym…

…mogliśmy ogrzać się przy ognisku, popijając gorący lingonsaft (sok z borówki brusznicy).

Po kilku godzinach dotarliśmy do miejsca, z którego rozpoczęliśmy naszą przygodę.

Jeszcze przed nadejściem burzy śnieżnej udało nam się uwolnić psiaki z zaprzęgu. Nasi ,,zdolni chłopcy” udali się na zasłużony odpoczynek, a my na krótką, tym razem już pieszą, wycieczkę po Narodowym Parku, z nadzieją na poprawę pogody i pojawienie się zorzy polarnej…