W ciemny grudniowy dzień

Grudzień to miesiąc, w którym nad Szwecję nadciąga ciemność. Na północy zaczynają się noce polarne, natomiast w południowych częściach kraju słońce jest obecne zaledwie przez kilka godzin. Jak Szwedzi radzą sobie z tymże fenomenem?

Przede wszystkim, już od końca listopada, w prawie wszystkich oknach pojawiają się różnego rodzaju świecące gwiazdy, ljusstake – charakterystyczne świeczniki, czy innego rodzaju świecidełka, których zadaniem jest rozświetlenie grudniowego mroku. 

Z próbami przegonienia wszechogarniającej ciemności wiąże się również ukochane przez wszystkich Szwedów święto – Dzień Świętej Łucji  (szw. Luciadagen), obchodzone 13 grudnia. Pochodząca z Sycylii święta Łucja była męczennicą, która w imię wiary, pozbawiła się oczu. W ten sposób stała się patronką dnia, uchodzącego wówczas za najkrótszy dzień w roku.

Na cześć patronki światła organizowane są procesje, na czele których idzie ubrana na biało (zazwyczaj) dziewczyna/kobieta z wiankiem ze świec. Wiele miast, szkół, firm oraz innych instytucji wybiera swoją własną Łucję, która ma rozjaśnić jeden z najciemniejszych dni. W ostatnich latach wybory te wzbudzają jednak wiele kontrowersji i dyskusji m.in. na temat równouprawnienia. O miano św. Łucji coraz częściej konkurują również chłopcy/mężczyźni.  

Do szkoły, w której uczyłam się, będąc na stypendium w Szwecji, także zawitał orszak św. Łucji. Grupa przedszkolaków odśpiewała tradycyjne piosenki, m.in. Sankta Lucia.

 

 

My w czasie występu mogliśmy się zajadać przepysznymi saffransbullar – bułeczkami szafranowymi, które są wypiekane z okazji dnia św. Łucji oraz pepparkakor – korzennymi ciasteczkami z aromatem imbiru, cynamonu oraz kardamonu. Jako iż obchody odbywały się na terenie szkoły, zabrakło niestety glöggu – rodzaj grzanego wina, wywodzącego się ze Skandynawii.

 

Takie ilości saffransbullar można było znaleźć na jarmarku świątecznym w stolicy Szwecji.

 

Orszak św. Łucji miałam okazję zobaczyć również w Sztokholmie na Gamla Stan, gdzie zebrało się zarówno wielu lokalnych mieszkańców, jak i turystów. Tym razem bardzo piękny koncert został wykonany przez grupę chórzystów. Mi jednak na zawsze zapadnie w pamięci sama pięknowłosa Łucja, która (o zgrozo!) na głowie miała koronę z prawdziwymi świeczkami! W dodatku, tego dnia było troszkę wietrznie, więc zapewne każdy delikatny podmuch musiał budzić duży niepokój.

Ale czego nie robi się, by zostać tą jedyną… 🙂  

 

zdjęcia oraz film: archiwum własne